XIII obraz. Historia parafii i kościoła
1920 - 1938
Ks. Mieczysław Brodowski w roku 1938 |
Ks. Mieczysław Brodowski, urodził się 29 grudnia 1869 roku w Ujazdku koło Grodziska Wielkopolskiego, w parafii Kamieniec Poznański, w rodzinie nauczycielskiej Antoniego i Anieli z Winklerów. Maturę złożył w 1892 r. w Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, po czym podjął studia w Seminarium Duchownym w Poznaniu i Gnieźnie. Otrzymawszy święcenia kapłańskie 25.II.1896 z rąk ks. Biskupa Andrzejewicza, skierowany został jako wikariusz do Mogilna (gdzie proboszczem był ks. Piotr Wawrzyniak - ks. Brodowski zostaje mianowany proboszczem mogileńskich parafii dnia 01.07.1920 roku, a rok później 23.06.1921 otrzymuje kanoniczną instytucję na beneficjum w Mogilnie). Praktykując kilkanaście lat u boku tego "króla czynu", jak mówiono o ks. Wawrzyniaku, przeszedł dobrą szkołę pracy na niwie społecznej. Ponieważ pozostawał wikarym w Mogilnie niezmiennie od 1896 roku, zastępując często zajętego sprawami społecznymi ks. Wawrzyniaka - jemu należy przypisać znaczny rozwój bractw i stowarzyszeń kościelnych na terenie parafii. Zastał tam m.in. działającą już Sodalicję Matek Chrześcijańskich i Katolickie Towarzystwo Robotników Polskich, a w 1909 roku było już w parafii kilka nowych bractw (Wstrzemięźliwości, Żywego Różańca i osobne Różańca Świętego, Świętych Aniołów Stróżów, św. Barbary, a nieco później też Bractwo św. Szkaplerza). Od 1911 roku funkcjonowało w parafii Katolickie Stowarzyszenie Kobiet Pracujących. We wszystkich pełnił funkcje moderatora lub wicepatrona (jako proboszcz był patronem), praktycznie kierując tymi bractwami. Jeszcze jako wikariusz otaczał opieką dzieci i młodzież parafialną. Wbrew zakazom władz pruskich uczył na lekcjach katechizmu podstaw języka polskiego i zapoznawał z historią narodu za pomocą wyświetlanych przezroczy. Nauczał śpiewu i deklamacji wierszy polskich, organizował przedstawienia amatorskie i recytacje. Dla tych celów zebrał i wydał utwory poetów polskich w kilkusetstronicowym tomie pt. "Kwiaty i kłosy". Utwory do deklamacji (ukazały się cztery wydania w Poznaniu - 1909, 1918, 1920 i 1926, co świadczyło o ich popularności). W 1924 roku wydał śpiewnik religijny zatytułowany "U stóp Jezusa i Marii". Gorliwie zajmował się młodzieżą rzemieślniczą, mianowicie dwoma jej organizacjami: Stowarzyszeniem Czeladzi Katolickiej oraz Katolickim Towarzystwem Terminatorów pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. W czasie zaborów powstawały w Wielkopolsce - dość żywiołowo - również polsko-katolickie towarzystwa młodzieży przeznaczone dla ogółu młodzieży męskiej pozaszkolnej. W obydwóch archidiecezjach w 1914 roku było ich już około 70, dlatego też utworzono dla nich centralę w Poznaniu. W 1914 r. uznanego, ofiarnego działacza wśród młodzieży wybrano do zarządu Związku Towarzystw Młodzieży. W wolnej Polsce zawiązał w Mogilnie Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej Męskiej i Stowarzyszenie Młodych Polek. Poza tym był współzałożycielem mogileńskiego Okręgu Stowarzyszeń Męskich (1927 r.) i Okręgu Stowarzyszeń Młodzieży Żeńskiej (1931 r.). Obydwa okręgi skupiały blisko 30 organizacji. Od 1934 roku organizacje te działały w ramach Akcji Katolickiej, powołanej również w parafii mogileńskiej. Ks. Brodowski uczestniczył również w ściśle świeckim życiu publicznym. Należał do polskiego Komitetu Wyborczego na powiat, a później - tuż przed odzyskaniem niepodległości - działał w tajnym Komitecie Obywatelskim w Mogilnie. Wszedł do jawnej już Miejskiej Rady Ludowej i sygnował własnoręcznym podpisem jej odezwę z dnia 13 XI 1918 r. Wybrano go także do Powiatowej Rady Ludowej, pierwszego organu władzy polskiej w okresie powstania wielkopolskiego (był jej skarbnikiem). Ponadto udzielał się w instytucjach gospodarczych. Od 1900 roku zasiadał w Zarządzie Banku Ludowego w Mogilnie - spółki kredytowej uniezależniającej polskich kupców i rzemieślników od kapitału obcego. Od 1915 r. działał w zarządzie jako jego prezes. Łącznie pozostawał w mogileńskim banku przez 39 lat (w 1930 r. należało do spółki 1080 udziałowców). W latach 1921-1925 był także prezesem mogileńskiej Spółdzielni Spożywców "Zgoda", skupiającej właścicieli sklepów detalicznych, przeważnie spożywczych. Dbał o kultywowanie pamięci wielkich Wielkopolan. Wraz z "dawnym" proboszczem, ks. Sylwestrem Szudzińskim, ufundował okazały pomnik ks. Piotra Wawrzyniaka, którego prochy zostały uroczyście pochowane właśnie pod mogileńskim monumentem. Również przyczynił się do wzniesienia na miejscowym cmentarzu pomnika Powstańców Wielkopolskich. Od 1930 roku kierował Stowarzyszeniem "Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie", Oddział w Mogilnie. Za zasługi na polu działalności społecznej i narodowej Rada Miejska przyznała mu honorowe obywatelstwo miasta Mogilna. Mimo wymienionych licznych zajęć znajdował czas na pracę redaktorską. W latach 1936 - 1938 wydawał własnym kosztem i redagował "Mogileński Tygodnik Parafialny". Zainteresowany dawnymi dziejami Ziemi Mogileńskiej, napisał "Historię parafii i kościołów mogileńskich" (publikowaną w odcinkach na łamach swojego tygodnika). Zmarł 30 października 1938 roku w Mogilnie, gdzie został pochowany.
Napisał: Ks. Leszek Wilczyński
Wykorzystano, jw. o Ks. Brodowskim za zgodą autora - Serdecznie dziękuję - polecam publikację pt. KSIĘŻA SPOŁECZNICY W WIELKOPOLSCE 1919-1939 - ks. Leszek Wilczyński, Wyd.: Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań
W publikacji przedstawiono sylwetki 32 księży społeczników, którzy w różnym stopniu zasłużyli się w działalności społecznej, szczególnie w okresie międzywojennym, na terenie Wielkopolski.
W kronice 7 klasowej Publicznej Szkoły Powszechnej nr 2 w Mogilnie, dnia 29.11.1938 kier. szkoły Edward Zawadzki zapisał: "W Dniu Chrystusa Króla 30.10.1938 r. zmarł proboszcz tutejszej parafii ks. Mieczysław Brodowski. Duszpasterstwo tutaj prowadził przez 42 lata bezpośrednio po ks. Wawrzyniaku, przy którym początkowo pełnił wikariat. Zmarły był pasterzem w całym tego słowa rozumieniu. Cichy, skromny, pracowity, jałmużnik biednych i kształcącej się młodzieży, pilny czytelnik dzieł świeckich i kościelnych, a zarazem wielki miłośnik sztuki. Czynami swymi się wsławił. Jako proboszcz życie religijne w parafii rozkrzewił i doprowadził do stanu kwitnącego w wielkich rzeszach parafian. Ofiarna służba zawsze dla kogoś dała mu pełną nagrodę w manifestacyjnym pogrzebie. Pochowany na tutejszym cmentarzu, tuż za pomnikiem ks. Wawrzyniaka. Żałobny ceremoniał skupił tysiące parafian. Szkoła wzięła udział przez klasy wyższe oraz cały komplet grona nauczycielskiego. Wzorowe Jego duszpasterstwo i życie człowieka zostanie zawsze w pamięci parafian".
Ks.Telesfor Kubicki, wyświęcony 21.06.1931, wikariusz mogileński w latach 1931 - 1935. | Ks.Adam Knast, ur. 1905 r., wyśw. 12.06.1932 r., wikariusz mogileński w latach 1935- 1940. Przybył do Mogilna 01.12.1935 z Szubina na miejsce Telesfora Kubickiego, który z tym dniem otrzymał w zarząd parafię w Piaskach | Ks.Stanisław Obarski, wikariusz mogileński w latach 1932 - 1940 |
Mogileński Tygodnik Parafialny Nr 46. Mogilno, niedziela dnia 13 listopada 1938 r.
Zamieścił:
W dniu pogrzebu śp. Ks. Proboszcza Brodowskiego
Z klasztornej wieży szlochać jęły dzwony,
w mogilnian sercu budząc tysiąc ech, -
a nad jeziorem cmentarz zamyślony
rozwiera łono wśród płaczących drzew
Nad rzeszą ludu wolno i dostojnie
pod baldachimem klonów, lip i brzóz
przepływa trumna coraz wolniej, wolniej,
unosi w ciemny grób Pasterza dusz.
Ostatnia Twoja droga przez Mogilno
triumfu pośmiertnego była chrztem;
sztandary łopoczące jakżeż silną
wymową bólu łkały nad Twym snem!
Nie chciałeś wieńców, ni kwiatów korony,
gdy Cię w ostatnią drogę będziem nieść -
ale rozkazał Bóg, by nasze klony
sypały złotem swym na Twoją cześć!
Choć w świecie - Krzyża Zasług Ci nie dali,
tym jaśniej błysnął w ręku Doga krzyż,
tym więcej za to wszyscy Cię kochali,
bo wszystkich, zawsze, wszędzie wiodłeś wzwyż!
Nie zapomnimy Twej ostatniej woli,
Choć Twoje ziemskie szczątki wchłonął grób.
I temu właśnie, że nas serce boli,
pamięci Twojej ten składamy ślub:
Nie zgniecie nas, lecz dźwignie każdy ból -
Choć Chrystus nam Cię zabrał - On nasz Król!
Maria Skworzowa
W OSTATNIĄ DROGĘ...
W Dniu Zadusznym o godz. 3.30 osierocone rzesze parafian zwartym, żałobnym kręgiem otoczyły skromną mogileńską plebanię, szerokim strumieniem rozlały się po ulicy. Oto ostatnie chwile pobytu ziemskiej powłoki śp. Księdza Proboszcza Brodowskiego wśród ukochanych ścian tego mieszkania, w którym większą część Swego życia spędził, - Tu myślał, tu pracował, tu troskał się o dobro powierzonych sobie dusz. Cała atmosfera cichej, małej plebanii przepojona Jego duchem, w draperiach kotary, w niszach drzwi i okien, we wszystkich rozlicznych kącikach drży jeszcze przytajone echo Jego głosu, Jego słów... . Szeroko otwarte podwoje Jego domu - ale gospodarz, tak gościnny zawsze, na powitanie nikomu nie wychodzi. Dokonał obowiązku Swego życia - i beztroski, daleki już wszystkiemu, co się wokoło dzieje, leży w całym dostojeństwie - w pełnym majestacie śmierci. Żałobne, kapłańskie pienia rozlegają się nad trumną. Krople wody święconej padają ostatni raz na świątobliwą postać. - A krople łez gorących z wielu, wielu oczu płyną po smutnych twarzach, padają na ziemię, między krocie kwiatów, którymi zasypana jest droga przed plebanią, wiodąca do furty i bramy. - Zamknięto wieko trumny. - Ukochanej, dobrotliwej, zawsze pogodnym uśmiechem rozjaśnionej Jego twarzy już nie zobaczą nasze oczy. - ... Drogą trumnę silnie ujęły dłonie kochających parafian. Poprzedziły ją szeregi licznego duchowieństwa z Jego Eminencją księdzem Biskupem Laubitzem na czele.
Ks.Biskup Antoni Laubitz, ur.07.06.1861 - zm. 17.05.1939 |
Zabiły na ten widok wzruszeniem wszystkie serca, ucieszyły się tym dowodem uznania ofiarnej, cichej a tak wielkiej zawsze duszy Swego Ukochanego Zmarłego przez Władzę kościelną. - Przed bramą ogrodową plebanii, na kwietnym podłożu, ustawioną trumnę żegnają ci, którzy współpracowali w ostatnich czasach z swym zmarłym proboszczem na terenie Parafialnej, Akcji Katolickiej i Sodalicji; kierownik szkoły p. Grylewicz i mgr Szymański. Składają w gorących słowach hołd świetlanej pamięci swego duchowego wodza, po czym kondukt żałobny wyrusza do klasztoru pobenedyktyńskiego. Żałobne draperie spływają ze stropu świątyni. Znów gorące modlitwy, kierowane przez Jego E. ks. Biskupa: "Módlmy się za spokój duszy tego zacnego, wzorowego kapłana". A potem przemówienie ks. proboszcza Stanisława Płoszyńskiego ze Ślesina, dawnego druha i przyjaciela śp. Zmarłego. - Łamie się w głębokim wzruszeniu głos mówiącego, kiedy wspomina, czym dla niego, jako młodego wikariusza był Ten, którego dziś żegnać musi. I w myśl tych słów, wszyscy żałobni słuchacze spojrzeli w głąb swej duszy i każdy skonstatować musiał: I mnie był ojcem i bratem i przyjacielem i dźwignią, i siłą! Następnego dnia już od samego rana niezwykły ruch zapanował w Mogilnie. Wszystkimi drogami z wiosek i miasteczek okolicznych przybywały tak tłumy pieszych - jak furmankami i powozami, a z dalszych i bardzo dalekich miejscowości samochodami i koleją. Od dawien dawna nie widziane twarze pojawiły się na ulicach spokojnego miasteczka, a wyrazem swym świadczyły dobitnie o tym, co je tu sprowadziło. Zdawało się, że karta dziejów życia odwróciła się nagle, odżyły dawno minione chwile, odżyła przeszłość pełna pracy, walki i niestrudzonego entuzjazmu, pełna wiary w zwycięstwo wzniosłych idei, której ośrodkiem był Ten, którego już, już niedługo, za kilka chwil oddać mieliśmy ziemi na sen wieczny. - I właśnie ta świadomość tego, co nas z daleka tu sprowadziło, była w tym momencie naszą tragedią, a Jego triumfem i chwałą. Ciężkie, bolesne myśli rzucały w nas wciąż pytania: Czemuż nas nie widzi, czemu nie może przekonać się o tym, jak bardzo Go kochamy wszyscy? Czemuż za życia Swego nie miał takiej jawnej pewności wszelkich uczuć naszych? - A żałobnie bijące dzwony zdawały się podobnymi uczuciami targane, zdawały się również żałować nie tylko tego, że odszedł od nas, ale i tego, że nie widzi owego morza głów ludzkich, zdążającego na ich głos do świątyni... . Uroczystość pogrzebowa przy udziale jeszcze liczniejszego niż poprzedniego dnia duchowieństwa rozpoczęła się o godz. 9.30. - Wigilie celebrował ks. prob. Sarniewicz z Trzemeszna. Mszę św. odprawił ks. dziekan Rólski ze Szczepanowa w asyście ks. Edmunda Palewodzińskiego z Gniezna i ks. prob. Kubickiego z Piasków, oraz alumna Szczepanowskiego z Mogilna. - Po Mszy św. wygłosił żałobne kazanie ks. prob. Hoffmann ze Żnina, a pełne ciepła kapłańskiego słowa pobudziły do tak wielkiego żalu słuchaczy, że coraz częściej niepohamowanym płaczem wybuchały gromady wiernych, których nie tylko świątynia, ale i dziedziniec klasztorny pomieścić nie mógł. - Kondukt żałobny na cmentarz prowadził ks. prob. Płoszyński. Wraz z dźwiękiem dzwonów zapłakała ogromna, rozłożysta, strzegąca bram klasztornych topola, załopotały liczne sztandary, zachybotały migotliwym płomieniem świece w rękach niezliczonych szeregach członków wszystkich towarzystw, zabiły jak małe, żałobne dzwoneczki serduszka dziatwy szkolnej i znieruchomiały w żałości serca dorosłych. - Z wszystkich domów i domeczków powiewały kirem okryte barwy narodowe, a w oknach mieszkań widniały zalane łzami oczy tych parafian, którzy z powodu słabości i wieku, osobistej ostatniej przysługi Swemu uwielbianemu duszpasterzowi oddać nie mogli. Gdy orszak pogrzebowy wkroczył w ul. Kościuszki, zdawało się, jakoby nad tą ciemną, skromną, a tak dostojną trumną rozpiął się nagle przecudny, złocisty baldachim, utworzony z gałęzi w jesiennym poszyciu stojących drzew; (tych drzew, z których niestety w ostatnich latach nasze Mogilno tak bezlitośnie zostało ogołocone, a tym samym pozbawione jednej z największych swych ozdób.). I oto - i drzewa te żegnają Tego, który ostatni raz przechodzi pod nimi. Odrywa się raz po raz liść po liściu, zakołysze się lekko w powietrzu, miękko opada czasem ponad trumnę, osunie się po jej bokach i do stóp upadnie. - Już widać miejsce, dokąd zdążamy. Po lewej stronie jezioro, nad nim z daleka widnieje osierocona plebania, a przed nami oto - cmentarz. Kres ostatniej ziemskiej drogi. U stóp kościoła św. Klemensa, na prawo od grobu śp. Ks. Piotra Wawrzyniaka, tuż obok miejsca spoczynku śp. Ks. Karola Kalksteina - wśród czterech swych rodzinnych grobów - Jego przystań. - Bluszczem spowitym mogiłom rodziców, brata, siostry przybywa dzisiaj piąty towarzysz. Spocznie w niej Ten, który i rodzinie własnej ozdobą był i pociechą. Wśród ciszy padają ostatnie słowa pożegnalne, gorące, prosto z serca płynące słowa ks. proboszcza Płoszyńskiego i O. Leona Nowackiego ze Zgromadzenia Benedyktynów w Lubiniu pod Kościanem. - Chór Kościelny pod dyrekcją p. Żurowskiego wykonuje żałobne pieśni. - Ostatnie modlitwy. Trumna wolno, wolno niknie nam z przed oczu. Wszyscy czujemy wielką powagę i nadzwyczajne dostojeństwo tej chwili. I jakieś nowe ogniwo wyrasta w łańcuchu naszych głębokich, niepowszednich przeżyć, kiedy "Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie" - u mogiły Jego po raz pierwszy wyszepnąć zdołaliśmy. - Ogniwo silniejszej niż dotychczas wiary w "Świętych obcowanie".
Maria Skworzowa